Do tej pory hybrydy ładowane z gniazdka były bardzo popularne. Producentom nowych samochodów opłacało się je wytwarzać, bo świetnie wypadały w testach spalania, które przy okazji wskazują na zużycie CO2. Ponieważ dane te były bardzo niskie, hybrydy plug in powodowały, że ogólna emisja CO2 pre samochód danego producenta spadała. Hybrydy plug in powodowały więc, że można było sprzedawać mniej elektryków a więcej pojazdów z klasycznymi silnikami. Niestety laboratoryjne dane spalania nijak się miały do realnych wartości zużywanych przez tego typu hybrydy i to nawet nie dlatego, że nikt ich nie ładował.

Koniec plug-in – ile one naprawdę palą?

Kilkakrotnie mieliśmy okazję testować takie auta m.in. na naszym kanale na YT Carsmile. Za każdym razem między bajki wkładaliśmy zapewnienia o ich spalaniu, bo wartości rzędu 1,2-1,4 l na  100 km, od razu pachniały ściemą. Zazwyczaj bowiem były to dość masywne modele ze sporą mocą. Nawet gdyby założyć, że potrafią przejechać 50 km tylko na prądzie (zwykle aż tyle nie potrafiły), to na pozostałym do 100 km dystansie musiały by spalać średnio 2,4-2,8 l/100 km. Nie jest to niestety realne. Zwykle spalanie takich aut wychodziło podobnie jak zwykłych hybryd (którymi w istocie po rozładowaniu prądu z gniazdka są), czyli zależnie od producenta w mieście od 4-7 l/100 km. Na trasie było zazwyczaj dużo gorzej i tego typu ciężkie pojazdy (cięższe od klasycznych hybryd) potrafiły swoje wypić. Do tego dochodził problem z tym, że część z użytkowników nie ładowała tych samochodów z wtyczki, co sprawiało, że ich ekologiczność była taka sama jak zwykłych aut, a ponieważ ludzi ciężko do czegoś zmusić, hybrydy plug in były wielokrotnie krytykowane. Rozbieżności między danymi z testów spalania a rzeczywistością, zainteresowały także urzędników.

Koniec plug-in – dane są porażające!

Jakie dokładnie są rozbieżności sprawdziła też Międzynarodowa Rada ds. Czystego Transportu, według której różnice są kolosalne. Średnio hybrydy typu plug-in emitują trzy razy więcej CO2 niż wynika to z danych katalogowych, które są odbiciem tego co wychodzi na testach spalania. W skrajnych przypadkach, np. samochodów służbowych, różnice mogą być jeszcze większe i sięgać nawet 5 krotności zapisanej w dokumentach emisji dwutlenku węgla. Dlaczego tak się dzieje? Okazuje się, że sporo hybrydy plug-in kupowano dlatego, że były one dotowane, bez przemyślenia, czy będzie możliwość ładowania ich. Działo się tak właśnie dość często w przypadku firm. Według Rady tego typu pojazdy w trybie EV pokonują raptem 11-15 procent swoich przebiegów. Jeśli dane producentów miałyby być prawdziwe, musiały by pokonywać 70-85 procent dystansu. Jasne, że jest to karanie producentów za winy użytkowników, ale też ciężko plug-in’em, który ma przebieg na prądzie 40 km, cały czas jeździć w trybie EV – wymagałby to zbyt wielu ładowań i miałoby sens tylko w mieście.

Koniec plug-in – kiedy nastąpi?

W 2025 roku samochody typu plug-in stracą w Unii Europejskiej status aut niskoemisyjnych i od tego momentu nie będą przyczyniały się do obniżenia CO2 per samochód danego producenta. Inna sprawa, że wciąż zaostrzane emisje i tak wiele z tych samochodów by wyrugowało, na rzecz EV. Co ciekawe ile naprawdę palą hybrydy plug-in mamy dowiedzieć się dwa lata później, bo w 2027 roku dopiero będą dostępne odpowiednie do tego procedury badawcze. Ciekawe tylko, czy wtedy w ofercie europejskiej jakieś hybrydy plug-i w ogóle będą oferowane?