Zaczyna się kolejna zima, którą spędzimy w towarzystwie koronawirusa i pandemii przez niego wywołanej. W tym roku jednak wyjazd na narty lub deskę będzie stosunkowo łatwy, gdyż w Polsce chwilowo nie ma (i zapewne nie będzie...) żadnych ograniczeń, które mogłyby turystom poważnie utrudnić potencjalny wyjazd w Tatry, Karkonosze czy Beskidy. A jeśli komuś w Polsce zrobi się za ciasno lub warunki śniegowe okażą się za słabe, ten zawsze może jechać za granicę. Pod warunkiem, że najpierw zapozna się z warunkami w danym kraju.

Zostaje więc tylko podjąć decyzję, spakować rzeczy, auto i ruszać w drogę. Ale jak najbezpieczniej i najwygodniej przewozić narciarski ekwipunek? Szkoły są – z grubsza rzecz biorąc – trzy: na dachu w uchwytach (przymocowanych do belek/relingów lub na magnesy), w boksie dachowym (tzw. trumna) oraz w bagażniku (lub ewentualnie – w kabinie lub w specjalnym rękawie). Która metoda okaże się najbardziej optymalna? O tym decyduje co najmniej kilka czynników.

Bagażnik dachowy – magnetyczny

Najprostszy i stosunkowo tani sposób na przewiezienie narciarskiego ekwipunku. Do montażu niepotrzebne są ani belki, ani relingi – uchwyty mocujemy za pomocą magnesów. Zalety takiego rozwiązania to bardzo prosty montaż i demontaż. Po ściągnięciu bagażnika samochód można wstawić do myjni automatycznej (choć zazwyczaj szkodzi ona lakierowi...), zaś mycie auta z zamocowanym „na stałe” bagażnikiem jest możliwe głównie w myjniach ręcznych i bezdotykowych. Wady? Magnesy są mocne, ale gdy ktoś mocno przedobrzy z prędkością i (lub) hamowaniem, mogą się przesunąć i porysować lakier. Również podczas montażu i demontażu nadwozie naszego auta jest narażone na uszkodzenia – powierzchnia lakieru i magnesu powinna zawsze być idealnie czysta. Bagażnik magnetyczny też dość łatwo ukraść, a co gorsza – razem z umieszczonym w nim sprzętem.

Bagażnik dachowy – uchwyty na belki

Jedna z najpopularniejszych metod przewożenia narciarskiego sprzętu. W tym wypadku konieczne będzie założenie belek, do których następnie zamocujemy uchwyty na narty/deski. Belki mocujemy albo w punktach przewidzianych przez producenta samochodu, albo do relingów (jeśli są). To opcja stosunkowo wygodna i – zazwyczaj – przystępna cenowo, jednak w przeciwieństwie do boksu dachowego sprzęt przewożony w ten sposób nie jest chroniony przed warunkami atmosferycznymi, zazwyczaj nie da się też zamocować w uchwytach kijów narciarskich.

Bagażnik dachowy – boks

Opcja sporo droższa, ale w wielu przypadkach najbardziej wygodna. A to dlatego, że w boksie (tzw. trumna) często zmieścimy – oprócz sprzętu narciarskiego – również np. ubrania, kije i kaski. Wszystko to, co znajduje się w boksie, jest dobrze chronione przed deszczem/śniegiem. I całkiem nieźle (zwłaszcza w przypadku droższych modeli) zabezpieczone przed kradzieżą. Uwaga: pakując boks należy wziąć pod uwagę maksymalną nośność dachu przewidzianą przez producenta samochodu. Czasem jest tak, że znacznie niższa będzie ona w samochodzie z dużym szklanym oknem dachowym. Dobra wiadomość jest natomiast taka, że jeśli nie chcecie kupować boksu na własność, możecie swobodnie skorzystać z usług firm wypożyczających taki sprzęt – ceny zazwyczaj są dość atrakcyjne, ale często sprzęt trzeba rezerwować z pewnym wyprzedzeniem.

Narty/deska w środku lub w bagażniku auta

Jeśli ktoś ma wystarczająco duży pojazd i (lub) podróżuje bez dużej ilości dzieci (lub innych pasażerów), ten może spróbować przewieźć ekwipunek w kufrze auta lub w jego wnętrzu, np. po złożeniu oparcia tylnej kanapy. Lub w tzw. rękawie (jeśli jest), czyli w „przelocie” między przedziałem pasażerskim a bagażnikiem (klapka często znajduje się „ukryta” pod podłokietnikiem). Uwaga: sprzęt musi być zabezpieczony w ten sposób, by w żadnym wypadku nie zagrażał osobom podróżującym autem.