Sytuacja rynkowa używanych pojazdów hybrydowych zdążyła się na przestrzeni lat nieco zmienić. No bo tak: jeszcze nie tak dawno temu na słowo „hybryda” wiele osób truchlało i z niepokojem szacowało w pamięci koszty związane z usuwaniem ewentualnych usterek. I jak ktoś szukał auta zapewniającego niskie koszty eksploatacji, ten szedł raczej w diesla lub LPG. 

Hybrydowa alternatywa

A dziś? Dziś – zwłaszcza jeśli chodzi o diesle – jest już zupełnie inaczej, a wpływ na taki stan rzeczy ma co najmniej kilka czynników. Po pierwsze: dobry dostęp do części do aut hybrydowych. Dotyczy to i tych nowych, i tych używanych. Oczywiście, najlepiej mają ci, którzy zdecydują się na model popularny (np. Toyota Prius), bo w przypadku tych niszowych (np. Peugeot 508 RXH) nadal bywa różnie, a niektórych podzespołów może po prostu nie być. Po drugie: dobry dostęp do serwisu. W Polsce nie brakuje już profesjonalnych warsztatów, które umieją nie tylko dobrze zdiagnozować niemal dowolny problem z układem napędowym, ale też i naprawić go za w miarę rozsądną cenę. Ale po kolei.

Najważniejsza kwestia związana z zakupem używanego samochodu hybrydowego to poprawna diagnostyka elementów układu napędowego. I o ile silniki elektryczne, falowniki czy elementy przekładni planetarnych i bezstopniowych zazwyczaj dzielnie znoszą upływ czasu, o tyle z bateriami trakcyjnymi (wysokiego napięcia) nie zawsze jest już tak różowo. Dobra wiadomość jest jednak taka, że dobry fachowiec wyposażony w odpowiedni sprzęt będzie umiał bardzo precyzyjnie określić, w jakim stanie znajdują się nawet poszczególne bloki/ogniwa. A to z kolei kluczowy czynnik, który powinniśmy brać pod uwagę planując zakup używanej hybrydy – właśnie ze względu na koszty (patrz dalej).

Ile wytrzymują baterie?

Jak długo wytrzymują baterie trakcyjne? Na to pytanie nie da się udzielić jednoznacznej odpowiedzi, bo wpływ na kondycję ogniw ma zbyt wiele czynników. Pewne jest natomiast to, że po dłuższym czasie (np. kilkanaście lat) i po dużym przebiegu (np. 300-400 tys. km) całkowita pojemność zespołu baterii może być już mocno ograniczona. Co prawda hybryda będzie w takich warunkach jeździć dalej, jednak spalanie paliwa zazwyczaj okazuje się już tak wysokie, że każdy – nawet laik – zauważy, że coś jest nie tak. I, wbrew pozorom, takie lekko już zużyte auta hybrydowe często na nasz rynek trafiają. Na przykład po zagranicznych taksówkach/Uberze.

Na problem z akumulatorami trakcyjnymi może wskazywać właśnie… wysokie spalanie benzyny. W hybrydzie z niesprawną/zużytą baterią spalanie rośnie, bo dystans możliwy do przejechania na prądzie (który w popularnych hybrydach i tak nie jest zbyt okazały) znacząco się skraca. Poza tym elektronika sterująca częściej decyduje o doładowaniu akumulatorów za pomocą silnika spalinowego, a to też bardzo mocno winduje średnie zużycie paliwa.

Czemu się zużywają?

Baterie trakcyjne nie lubią bezczynności, dlatego też z dystansem należy podchodzić do zakupu egzemplarza, o którym wiadomo, że dość długo stał (np. ze względu na naprawę powypadkową). Ale może być też tak, że cena takiego auta jest na tyle atrakcyjna, że kupujący – nawet po doliczeniu ewentualnych kosztów związanych z wymianą lub regeneracją zespołu baterii – i tak wyjdzie na swoje. A ile kosztuje regeneracja? W przypadku popularnego modelu Toyoty/Lexusa zazwyczaj wystarcza 1500-2000 zł, co jest kwotą naprawdę atrakcyjną. Wymiana zespołu baterii to już koszt trzy-cztery razy wyższy (np. 7-9 tys. zł w przypadku popularnych modeli), jednak nadal jest to kwota, którą chyba trudno uznać za szokującą.