Każdy z nas, kierowców, ma swoje przyzwyczajenia, nie zawsze dobre, a niekiedy nawet niezgodne z przepisami. Niektórych warto się szybki sie wyzbyć, żeby nie stracić majątku i… prawa jazdy.
Niech rzuci kamieniem ten, kto jest bez winy i nie łamie przepisów na drodze, czy to specjalnie, czy to nie do końca świadomie, np. przez swoje złe nawyki. W nowych realiach warto zrobić mały rachunek samochodowego sumienia, i zastanowić się, czy aby nie warto zrezygnować z niektórych przyzwyczajeń, bo aktualne kary – zarówno te kwotowe, jak i punktowe – są już wystarczająco surowe i w szybkim tempie doprowadzą was do utraty prawa jazdy i braku płynności finansowej. Zebraliśmy kilka często popełnianych przez kierowców wykroczeń, które dziś wydrenują wasze portfele.
Na widok żółtego światła często nie hamujemy, tylko… przyspieszamy. „Jeszcze zdążę, przed czerwonym” – tak myśli wielu kierowców. Radzimy jednak szybko wyzbyć się tego nawyku, bo dziś „przejazd na czerwonym” oznacza murowany mandat w wysokości 500 zł. Co prawda wcześniej było to karane podobnie (stary taryfikator przewidywał widełki od 300 do 500 zł), ale prawdziwa rewolucja nastąpiła w taryfikatorze punktów karnych. Do 27 września 2022 roku za to wykroczenie przyznawano 6 pkt karnych, a dziś jest to już 15 pkt! Przypomnijmy, cały czas limit wynosi zaledwie 24 „oczka”.
Po pierwsze to nieprawda, że są osoby, które potrafią skupić się na drodze i smartfonie równocześnie. Pisanie SMS-a, przeglądanie facebooka, czy szukanie ulubionego kawałka na Spotify rozkojarzą każdego i wydłuża jego relacje na zdarzenia na drodze. Z tym nawet nie ma co dyskutować, podobnie jak z policjantem, który złapie was na takim „multitaskingu” podczas prowadzenia samochodu. W zeszłym roku dość nieśmiało jeszcze karano za to wykroczenie - 200 zł i 5 punktów karnych. Aktualnie kara za to wykroczenie wynosi już 500 zł i 12 punktów karnych.
Niecierpliwość na drodze w nowych realiach prawnych to niezbyt dobra cecha. I to nie tylko ze względu na kwestię dobrego wychowania, ale także nowe grzywny. Jednak jeśli ktoś ma w nosie dobre maniery i siądzie na przysłowiowym „zderzaku” zbyt wolno jadącego w jego mniemaniu auta, to może boleśnie odczuć co znaczy nowy taryfikator. Jeszcze do niedawna nie karano za to wykroczenie punktami karnymi. Dziś to dodatkowe 5 pkt karnych oraz mandat w wysokości 500 zł.
To że ktoś jeździe z przepisową prędkością, nie uprawnia go do „przyklejenia” się do lewego pasa na drodze szybkiego ruchu. Przepisy jasno mówią, że w naszym kraju obowiązuje ruch prawo stronny, a lewy pas służy do wyprzedzania. To znaczy, że należy z niego korzystać tylko w momencie wyprzedzania i wróć na prawy pas najszybciej, jak to tylko jest możliwe. Nie warto też dawać nauczki zbyt szybko jadącym samochodom, lub tym którym brakuje drogowych manier. W takich sytuacjach policjant ma naprawdę spore pole manewry, a mandat może sięgnąć nawet 3000 zł!
Po ostatnich zmianach przepisów piesi zyskali znacznie większe uprawnienia. Pojawienie się ich w okolicy przejścia dla pieszych, z wyraźnym sygnałem chęci jego przekroczenia, powinno wywoływać u kierowców nawyk hamowania. Piesi maja na przejściach absolutne pierwszeństwo. Jeśli kierowca zapomni o tym, jego konto bankowe skurczy się o co najmniej 1500 zł, a konto punktowe wzbogaci o 15 nowych oczek. Jeśli w ciągu dwóch lat policja przyłapie go ponownie na tym wykroczeniu, zapłaci już 3000 zł i pożegna się z prawem jazdy za przekroczenie limitu punktów karnych (a ściślej mówiąc będzie musiał ponownie podejść do egzaminu na prawo jazdy).
Tu doszło do prawdziwej rewolucji. Przejazd kolejowy zawsze był niebezpiecznym miejscem dla kierowców, ale teraz jest też miejscem, w którym także szybko mogą pożegnać się ze swoim… prawem jazdy. Zignorowanie opuszczanych szlabanów, czerwonego sygnału lub wjazd na przejazd w sytuacji, gdy po przeciwnej stronie dalszy przejazd jest zablokowany, dziś oznacza mandat w wysokości 2000 zł i 15 pkt karnych, a w warunkach recydywy już 4000 zł i utratę prawa jazdy.
To chyba najczęściej łamany przepis przez kierowców w miastach. Przypomnijmy: skręt w prawo na tzw. zielonej strzałce, wymusza od kierowcy zatrzymanie się po dojechaniu do skrzyżowania – nie zwolnienie, ale całkowite zatrzymanie. Niby przewinienie małe i niegroźne, ale za to karane od niedawna 6 punktami karnymi i mandatem w wysokości 300 zł.